Warszawscy architekci zmienili projekt Książnicy (wizualizacje)Tomasz Mikulicz, 3 maja 2010, Nie chcemy, by nasza praca budziła kontrowersje – mówi Małgorzata Golenko z firmy Pas Projekt Archi Studio. Ich poprzedni projekt został uznany przez niektórych architektów za plagiat. Projekt Książnicy po zmianach (Fot. Projekt Archi Studio) Tak ma wyglądać budynek przyszłej Książnicy Podlaskiej. W stosunku do poprzedniego projektu, architekci zmienili wygląd elewacji i układ okien. Wizualizacja pochodzi z materiałów firmy Pas Projekt Archi Studio. (Fot. Projekt Archi Studio) Chociaż widać, że warszawscy architekci nie zmienili jakoś diametralnie swojej koncepcji, to projekt budynku ma już inny wyraz niż poprzednio – mówi Mirosław Siemionow, szef białostockiego oddziału Stowarzyszenia Architektów Polskich.
Dodaje, że o wiele więcej jest w nim ekspresji. – Chodzi przede wszystkim o elewację na której pojawiły się stylizowane litery. Inny jest też układ okien. Można co prawda doszukać się pomniejszych podobieństw, ale całość nie budzi jednoznacznych skojarzeń – podkreśla Siemionow.
Pod koniec lutego, kiedy zarząd województwa zaakceptował projekt nowego budynku Książnicy Podlaskiej, wśród białostockich architektów zaczęły się pojawiać opinie, że możemy mieć do czynienia z plagiatem. Stworzony przez biuro projektowe z Warszawy projekt miałby być podobny do budynku szkoły designu istniejącej na terenie kopalni Zollverein w Niemczech. Zaprojektowało go znane japońskie studio SAANA. To tam właśnie warszawscy architekci wysłali pismo z pytaniem, czy według nich projekt jest plagiatem.
– Do tej pory nie dostaliśmy odpowiedzi. Żeby jednak uciąć dyskusje, które toczyły się wokół naszej pracy, postanowiliśmy zmienić projekt. Wróciliśmy do jednej z jego wcześniejszych wersji – mówi Małgorzata Golenko z firmy Pas Projekt Archi Studio.
Mirosław Siemionow podkreśla, że do całej tej sytuacji by nie doszło, gdyby zamiast organizacji przetargu, zarząd województwa zdecydował się na przeprowadzenie konkursu na koncepcję. – Komisja konkursowa wybiera bowiem najlepszy i przede wszystkim oryginalny pomysł. W przetargu liczy się przede wszystkim cena. Wysłałem nawet w tej sprawie pismo do marszałka. Odpowiedź jaką dostałem jest raczej wymijająca – mówi.
Bogusław Dębski, wicemarszałek województwa mówi, że zarządowi zależało na czasie. – Zdecydowaliśmy się na przetarg, bo musieliśmy zachować terminy. Zamierzamy się bowiem starać o dofinansowanie unijne – przekonuje.
Dodaje, że zarząd musi się teraz zastanowić który z projektów będzie tym ostatecznym. – Porównamy dwie wersje i wybierzemy najlepszą. Jeżeli chodzi o wątpliwości co do plagiatu, to w razie zajścia takiej potrzeby, poprosimy o pomoc rzeczoznawców - mówi Dębski.
|