Dlaczego nie zostałem architektem Bardzo często zdarzało mi sie słyszeć to pytanie, w kontekście wyboru moich studiów. – Dlaczego nie architektura ?! Miałbyś potem tak łatwo– firma po ojcu... – No tak. Ojciec, dziadek, wujek... Nie dziękuję! Wolę pójść własną drogą. Ostatnio przyszedł dla mnie czas refleksji nad tą pozornie banalną ripostą. Nie zostałem architektem nie dlatego, że często na drodze zawodowej natykałbym się na swoją rodzinę. Nie zostałem architektem również nie z powodu przesytu tematyki architektonicznej w swoim dotychczasowym życiu – bo do tego sprowadzała się każda dyskusja w rodzinie. W końcu nie zostałem architektem, nie z powodu braku talentur ysunku, mógłbym przecież wyuczyć się go, jak czyniąto moi rówieśnicy. Nie zostałem architektem dlatego, że nie lubię polskiej architektury. Nie tej przez duże „A”. Gdyż tę podziwiam – za sprawą genialnych obiektów architektury powojennej, czy współcześnie powstającej. Mam awersję do wszystkiego tego, co wykracza poza sferę architektury. Jestem naocznym świadkiem całej otoczki, która przysłania treść tego szlachetnego zawodu. Środowisko architektów stało się dla mnie negatywną grupą odniesienia, uosabiającą najgorsze przywary: kolesiostwa i prywaty. Nie od dziś obserwuję jak wygląda konkurs, przetarg, nie zawsze czysto rozstrzygnięte. Celowo zestawiam te określenia obok siebie, bo czy mają one jeszcze różne znaczenia? Pod tym wszystkim dawno zagubiła się istota sztuki. Liczy się tylko to, kto częściej pokaże się w reklamie, kolorowej gazecie czy na wyjeździe sponsorowanym. Nie jest tematem zainteresowania jakość, styl czy etyka. Nie dba się w najmniejszym stopniu o dziedzictwo narodowe jakim jest architektura oraz urbanistyka. Wciąż słychać sprzeciwy, krzyki, awantury. Rzadziej zaś czynny odpór złym praktykom zawodowym, czy głupocie urzędników. W sprawach kluczowych jak inwestycje kulturalne i historyczne, uderza przede wszystkim brak wspólnych inicjatyw, pomysłów, idei na przyszłość. Środowisko polskich architektów to od lat te same twarze, te same jałowe dyskusje, w końcu ta sama niewyraźna kondycja polskiej architektury. Zamiast konstruktywnych dyskusji są spory o artykuły, prawa, nagrody i wyróżnienia. Na tym wszystkim cierpi nie tylko czyjaś urażona dumaczy ambicja. Cierpi przede wszystkim młode utalentowane pokolenie, próbujące wybić się poza rodzime podwórko, na którym nie jest nawet w pełni dostrzegane. Najwyższa pora, aby w kolejnym środowisku zawodowym, dokonały się radykalne zmiany ideowe, programowe i polityczne. Drodzy Państwo, dajmy szansę młodym. . Maciej Bulanda
Od redakcji: Powyższy tekst, choć nieco zaczepny w formie, publikujemy z nadzieją, że skłoni on do polemiki na łamach „Komunikatu”. Maciej Bulanda - syn znanych architektów Bulandów, wnuk prof. arch. Konrada Kuczy-Kuczyńskiego. Tekst zaczerpnięty z Komunikatu ZG SARP nr 11/12'2008 Liczymy na polemikę na naszej stronie. Młode pokolenie prosimy o głos. ian. |